Zarządzanie zapasami

Spadająca sprzedaż detaliczna oznacza jedno – rosną zapasy. To jest niewątpliwie sytuacja w jakiej obecnie znalazło się wiele przedsiębiorstw. Jej konsekwencje dotyczą zarządzania wykorzystywaną powierzchnią magazynową, zarządzania stokiem, polityką sprzedażową.

Warto sobie powiedzieć, że taka sytuacja nie powoduje konieczności zmiany priorytetów. Klient pozostaje w centrum naszego zaufania. Rewizji powinny natomiast podlegać takie decyzje jak poziom produkcji lub wielkość zakupów. Tu mały wtręt: wszystko o czym piszę w tym odcinku jest nie do wykonania w magazynie, który nie jest wyposażony w system WMS. W naszej (Pracownia Ulepszeń Logistycznych) praktyce wciąż spotykamy firmy o znaczącej wartości przychodów, które do zakupu WMS’a dojrzewają dopiero w obliczu kryzysu.

Wolumen i struktura zakupów zawsze powinny wynikać z analizy sprzedaży. Proces zakupu inicjujemy nie później niż gdy czas potrzebny do realizacji zamówienia na konkretne SKU pozwala jeszcze na pokrycie spodziewanego popytu na to SKU. Takiej analizy – a powinna być wykonywana w trybie ciągłym – nie da się wykonać bez posiadania dobrze skonfigurowanego WMS’a. System ciągłej inwentaryzacji może wykorzystywać zautomatyzowane oprogramowanie zapewniające wgląd w stany magazynowe w czasie rzeczywistym, w prostszych systemach może to być dodatek do oprogramowania typu ERP. W obu przypadkach, gdy towar znajdujący się w magazynie, zostanie przeniesiony, sprzedany, wykorzystany lub usunięty, system magazynowy natychmiast aktualizuje salda, korzystając z kodów kreskowych lub etykiet RFID zeskanowanych za pomocą ręcznych urządzeń i korzystając z odpowiednio skonfigurowanych algorytmów wskazuje listę SKU do pilnego zakupu.

Rosnące zapasy to rosnący problem z powierzchnią magazynową do wykorzystania oraz zamrożonego kapitału (dla firm handlowych zapas może stanowić 70% – 90% całkowitych kosztów). Magazyny, jak wiadomo, nie są z gumy. Żadną opcją nie jest też krótkoterminowy kontrakt na dodatkową powierzchnię. Poza oczywistym zwiększeniem kosztu otrzymamy też zaburzenie logiki naszego łańcucha dostaw.  Lepszym rozwiązaniem jest przeprowadzenie wiekowania składowanych SKU i przyjrzenie się temu asortymentowi, który przestał się sprzedawać. Składowanie nierotów, które nie mają szans na sprzedaż (a w wielu branżach „zeszłoroczny” produkt jest niesprzedawalny) niczym się nie broni w takiej sytuacji. Oprócz utylizacji, które podatkowo może mieć jakąś wartość i poprawić cash flow, rekomenduję regularne, głębokie promocje na zalegający asortyment. To może dobrze zadziałać w rynkach, w których promocja jest jedną z podstawowych formuł sprzedaży. Inną opcją byłby też test nowych kanałów sprzedaży – na przykład eksportu. To może wymagać pewnego przygotowania, ale symptomy zwiastujące poważną zadyszkę były już zauważalne jesienią zeszłego roku.

Jak widać, nieoczekiwanie okazuje się, że rozwiązanie problemu rosnących  zapasów ma w swoich rękach pion handlowy.

Robert Sulich